Z Inza przez Armenię (38.5 peso) do Salento (busikiem, godzinę (3.2). Trafiamy do Plantation House (50 peso). Mają nawet kalosze na Valle de Cocora :). Warto było, bo błoto do kolan, szczególnie w dolinie. Z doliny po 5 oślizłych mostkach, w rozparowanych gumiakach (ja) włazimy na szczyt La Montania (2.650m.n.p.m). Boli mnie lewa noga, bo ona miała pecha - dostał jej się mniejszy but :). Pada, więc mosteczki (w zasadzie dwa cienkie patyki bez poręczy) nieprzyjaźnie oślizłe. Na górze wypijamy po filiżance herbaty i schodzimy bardzo malowniczą drogą (dużo łagodniejszą). Wyszło w końcu słońce. Musimy się spieszyć, bo ostatni jeep do Salento jest o 16-ej z minutami (3 peso).Weszłyśmy w tych ubłoconych gumiszczach na górę, czymś co było najwyższym punktem w miasteczku, a de facto okazało się prawdziwą drogą krzyżową - trochę dziwnie na nas patrzyli :) Z miasteczka wracamy pieszo do Plantation House (50/2). Bardzo przyjazne miejsce, z klimatem.